Pesto genovese to najpopularniejsze lub, jeśli ktoś woli, klasyczne pesto – z bazylii i orzeszków piniowych, utarte w moździerzu. Zrobiłam je, pomimo, że 140 g słoiczek gotowego kosztował połowę tego co 100 g samych orzeszków. Pewnie dlatego, że zamiast orzeszków zawierał nerkowce i migdały. Też dobre, ale jeśli to możliwe, staram się najpierw wypróbować oryginalną wersję przepisu, zanim zacznę w nim coś zmieniać.
Proporcje pomiędzy poszczególnymi składnikami tego różnią się nieco (czasem dość znacznie) w zależności od przepisu, ale ich rodzaj jest zawsze taki sam: bazylia, orzeszki piniowe, czosnek, oliwa z oliwek i parmezan lub inny twardy ser podpuszczkowy. Co oznacza, że można je sobie przyrządzić „do smaku”. Nasze wyszło tak:
Pesto genovese
wystarczy mniej więcej na 4 porcje makaronu
- 2 małe ząbki czosnku
- 60 g orzeszków piniowych
- 4 szklanki listków bazylii (luźno wrzucone, nie ubite)
- 60 g parmezanu, startego na tarce o drobnych oczkach
- 1/2 szklanki oliwy z oliwek
- sól morska lub kamienna, do smaku
Orzeszki piniowe podpraż lekko na suchej patelni. Trzeba to robić ostrożnie, bo szybko się przypalają. Orzeszki wrzuć do moździerza i utrzyj razem z czosnkiem. Wyjmij pastę z moździerza i wrzuć do niego bazylię, wlej nieco oliwy i ucieraj aż będzie odpowiednio rozdrobniona (nie lubię całkiem gładkiego pesto, więc zarówno czosnek z orzeszkami, jak i bazylię przestaję ucierać, kiedy widać jeszcze kawałki liści i orzechów). Dodaj z powrotem pastę czosnkowo-orzechową, starty parmezan i szczyptę lub dwie soli. Wszystkie składniki dobrze połącz mieszając i dolewając resztę oliwy.
Pesto można trzymać w lodówce do tygodnia lub zamrozic, najlepiej w małych, jednorazowych porcjach.
Jak już zrobicie to pesto, dodajcie je do sałatki z białej kapusty – wychodzi świetna!