Mam kolejny dowód na to, że pieczone buraki są lepsze od gotowanych. Chłodnik buraczkowy wychodzi z nich taki, że oczy człowiek ze zdumienia przeciera, to raz. A dwa – tak mocno buraczkowego w smaku chłodnika jeszcze nie jadłam, choć buraków nie ma w nim wcale tak dużo. Warto go potrzymać w lodówce przed podaniem przez noc, albo i przez całą dobę, bo buraczki przez ten czas będą dodawać zupie koloru i smaku. Najlepsza i tak była resztka, którą zjadłam po dwóch dniach. Czemu, ach czemu zrobiłam go tak mało?
Acha, jogurt koniecznie gęsty, grecki. Tu przepis, >jak go zrobić w domu<.
Chłodnik buraczkowy
bardzo esencjonalny
6-8 porcji
- 350 g buraczków (dwa nieduże)
- 3 szklanki dobrego bulionu z kurczaka
- 2 piersi z kurczaka, bez skóry
- 1 litr greckiego jogurtu
- 1 ząbek czosnku, posiekany i roztarty z solą
- ½ szklanki koperku, posiekanego + trochę do dekoracji
- 2-3 jajka, ugotowane na twardo
- sól morska i pieprz, do smaku
- opcjonalnie: 1 szklanka młodych liści z buraków lub boćwiny, pokrojonych w paski
Buraczki umyj, posól i popieprz lekko, skrop olejem, zawiń w folię aluminiowa i upiecz do miękkości, 1-1½ godziny w 180ºC. Po ostygnięciu obierz ze skórki i zetrzyj na tarce o grubych oczkach.
Bulion zagotuj, włóż do niego piersi z kurczaka. Gotuj, na bardzo małym ogniu, 15 minut, pod przykryciem, następnie odstaw do ostygnięcia. Schłodzone piersi wyjmij z bulionu i poszarp na mniejsze kawałki. Bulion przecedź.
Lekko ciepły bulion wymieszaj z jogurtem, startymi buraczkami, roztartym z odrobiną soli ząbkiem czosnku oraz koperkiem. Posól do smaku i odstaw do lodówki przynajmniej na 2-3 godziny, a najlepiej na noc. Przed podaniem dobrze wymieszaj, dodaj liście i jeśli będzie trzeba, dopraw dodatkowo solą i pieprzem.
Chłodnik podawaj z porcją mięsa z kurczaka, połówką jajka, posypany dodatkowo koperkiem.
Dlaczego piszę, że liście buraczane można dać lub nie? Zwykle szły do chłodnika obowiązkowo, na dodatek sparzone. Ostatnio – po prostu o nich zapomniałam… Chłodnik się przegryzał, a nietknięte liście leżały sobie w osobnym pojemniku w lodówce. Pierwszą porcję zjedliśmy bez nich i niczego nam w chłodniku nie brakowało. Gdy sobie o nich przypomniałam, wmieszałam w zupę surowe liście, pokrojone w cienkie paski. I też było dobrze.
świetny na obiad, latem nie chce się jeść cieżkich dań, takich chłodnik jest super rozwiązaniem:)
Taki chłodnik, niby jest lekki, a jestem zawsze zaskoczona, na jak długo mnie nasyca.
Koniecznie muszę wypróbować z pieczonymi buraczkami! Uwielbiam chłodniki! Pozdrawiam
Kamilo, koniecznie 🙂
Z zapiekanymi burakami nie robiłam, a rzeczywiście są smaczniejsze 🙂 Do zrobienia!
Że tak powiem, nie ma odwrotu, jak raz się spróbuje pieczonych buraków!
Piękne, klimatyczne zdjęcia 🙂 Ja również wolę pieczone buraki od gotowanych. Choć zupy z takimi jeszcze nie robiłam 🙂
Dzięki, Wedelko 🙂 Do zup też się doskonale nadają.
cudne zdjęcia!
🙂