Zielone curry to jeden z moich ulubionych szybkich obiadów. Jeśli używam gotowej pasty, zrobienie sosu z mięsem trwa nie dłużej niż ugotowanie ryżu. Moje ulubione pasty robi firma Asian Home Gourmet i to ich Thai Green Curry użyłam w poniższym przepisie. Podoba mi się fakt, że pasty są sprzedawane w małych opakowaniach – 50 gram pasty to ilość w sam raz na dwie porcje. Na opakowaniu napisane jest, że na cztery, ale musi to być albo wersja dla wyjątkowych niejadków, albo gdy zakładamy, że curry będzie rapetem jednym z kilku dań podawanych na stół.
Nie trzymam się ściśle przepisów z opakowania, szczególnie w kwestii ilości mleka kokosowego. Wydaje mi się, że podane proporcje są odpowiednie dla świeżego mleka kokosowego. W końcu pasty te pochodzą z krajów, gdzie jest ono powszechnie dostępne. Puszkowego daję mniej, a jeszcze częściej zastępuję je śmietanką kokosową, która dużo ładniej zachowuje się podczas gotowania. Sos ze śmietanką zawsze będzie gładki i gęsty, podczas gdy ten na mleku potrafi się zwarzyć. Pomimo znalezienia dobrej pasty, lubię robione z niej curry dosmaczyć, pod warunkiem, że akurat mam w lodówce coś z pasujących przypraw: świeżą kolendrę, imbir, galangal, trawę cytrynową, czy liście limonki kaffir. Kolendrę ucieram z odrobiną śmietanki kokosowej i i mieszam z sosem na samym końcu. Inne przyprawy dodaję podczas gotowania.
Warzywnym dodatkiem do zielonego curry jest jest w mojej kuchni zwykle albo zielony groszek, albo bakłażan. A czasem dodaję obydwa 🙂
Zielone curry z kurczakiem
2 porcje
- 1/4 szklanki liści kolendry
- olej do smażenia
- 1 ząbek czosnku, drobno posiekany
- 2 cm kawałek imbiru, obrany i starty
- 3 łyżki (50 g) zielonej pasty curry
- 1 szklanka (250 ml) śmietanki kokosowej
- 1-2 liście limonki kaffir
- 1 pęd trawy cytrynowej, przecięty na pół i zmiażdżony
- 2 piersi z kurczaka, pokrojone w niezbyt grube plastry
dodatki:
- 1/2 szklanki (50 g) zielonego groszku
- 1/2 niedużego bakłażana (50 g), pokrojonego w kostkę
- 1 czerwona papryczka chili, pokrojona w plasterki
- 3-4 liście bazylii
Zacznij od przygotowania dodatków, żeby były pod ręką, gdy curry będzie gotowe.
Groszek zblanszuj w osolonej wodzie.
Na patelni rozgrzej sporą ilość oleju i usmaż bakłażan na złoto, ze wszystkich stron. Po usmażeniu wyłóż go na papierowy ręcznik.
Odłóż kilka ładnych liści kolendry na później, do przybrania. Resztę utrzyj w moździerzu z 1 łyżką śmietanki kokosowej.
Na patelni rozgrzej 1-2 łyżki oleju, przesmaż na nim krótko czosnek i imbir. Dodaj pastę curry i smaż przez 1 minutę, na średnim ogniu, cały czas mieszając. Dodaj śmietankę kokosową, trawę cytrynową, liście limonki kaffir i kurczaka. Wymieszaj dobrze i gotuj, na niedużym ogniu, 6-8 minut. Gdy mięso będzie ugotowane, wyłącz ogień i dodaj utartą wcześniej kolendrę. Wymieszaj z sosem i już nie gotuj.
Przed podaniem, do curry dodaj groszek i usmażonego bakłażana. Posyp pokrojoną w plasterki papryczką chili oraz liśćmi kolendry i bazylii.
Zielone curry podawaj ze świeżo ugotowanym ryżem.
Thai Green Curry to jedna z najpopularniejszych potraw…brytyjskich;-) jemy bardzo często. Ja lubię jeszcze dodać mini – kukurydze (baby corn) i kasztany wodne.
Pyszne curry!
Ja też chętniej używam do gotowania śmietankę kokosową niż mleko.
U mnie jeszcze sos rybny. Też używam gotowej pasty, myślę że można kupić naprawdę dobre.
A ja jestem zakochana w red curry:) I w ogole to nie wiem jak to sie stalo, ze ja nie mialam pojecia o tak pysznym blogu (!!!) Nie bede dociekac, wazne, ze juz wiem:))
mniam! zdecydowanie to moje (tajskie) smaki 😀
Aniu, czyżby tajskie curry zdetronizowało hinduskie w rankingu brytyjskich potraw narodowych? 😉
Jadalnepijalne – tak, sosu rybnego też dodaję, zależy od pasty (ta już miała w składzie).
Stardust – witaj w naszych skromnych progach 🙂
Tikka masala jest oficjalnie najbardziej popularne z curries, ale green curry też, no i serwowane jest często w pubach.
jejku, gdzie Ty kupujesz takie specjaly? licie limonki kaffir, trawa cytrynowa… Chyba nigdy nie widzialam w sklepie.
Zabijecie mnie..ale ostatnio moim sasiadem jest Hindus..ktory gotuje curry non stop. Problem w tym ze nie uzywa wentylatora nad kuchnia..a otwiera drzwi od domu na osciez ..i tak sobie wietrzy kuchnie…i ten zapach idzie na korytarz…ktora nie ma ujscia to znaczy zero okien…na razie musze odpoczac od tych zapachow…dla mnie to trgedia..bo tak lubie curry:(
Katie – obiło mi się o uszy, że w Polsce w Lidlu można dostać sporo azjatyckich składników. Hania-Kasia pisała na swoim blogu (http://hania-kasia.blogspot.com/2011/04/panna-cotta-z-pandanem.html) o sklepie Mei Asia (http://www.meiasia.com.pl/) w Warszawie, w którym kupiła świeże liście pandanu, więc może i inne ezgotyczne przyprawy miewają. Ja mieszkam w Seulu, więc namiary na tutejsze źródła pewnie ci się nie przydadzą 😉 Jak trafię (bo nie zawsze są dostępne) na świeżą trawę cytrynową, kaffir lime, galandal itp., kupuję spory zapas, używam ile się da na świeżo (trawa cytrynowa całkiem dobrze się przechowuje w lodówce) a zapasy mrożę.
Smaczny dom – u mnie jest na odwrót, nikt nie otwiera drzwi, wszyscy włączaja wentylatory i to z wentylatorów zapachy dostają się do mojego mieszkania. A koreańskie jedzenie też jest bardzo aromatyczne. Dobrze, że tajskie zielone curry nie ma tak mocnego zapachu, jak hinduskie specjały.
Kolendre i bazylie zastapilbym tajska bazylia. Calosc wzbogacil o cukier trzccinowy. Reszta bomba 🙂
Co do dostępności ziół i przypraw, mieszkańcy Warszawy mogą się udać na bazarek pod Halą Mirowską. Jest tam jedno stoisko z zatrzęsieniem różnych orientalnych specjałów i nie tylko.
Szczęśliwi ci, którzy mają dostęp do tajskiej bazylii 😉
Tajską bazylie można kupić w wielu miejscach w Warszawie. Np. pod halą mirowską u wietnamczyka i w niektórych sklepach z żywnością orientalną (rzadko ale czasami bywa). Tajskie curry musi zawierać tajską bazylię. Zwykła bazylia ma zupełnie inny smak i aromat więc jej dodawanie do tajskich potraw to……. (i tutaj przerwę bo musiałbym byc dosadny)
brakuje cukru trzcinowego, sosu rybnego – żelazne składniki każdego zielonego curry w Tajlandii
można odpuścić sobie trawę cytrynowa bo tak naprawdę ona juz jest w paście curry
Tyle że ja ani razu nie napisałam, że robię tajskie curry…