Zdaje się, że mamy przednówek. A to oznacza, że już kończą się zimowe zapasy, zaś na świeże produkty trzeba będzie jeszcze trochę poczekać. Być może zapaleni grzybiarze mają jeszcze w spiżarni kilka słoiczków marynowanych grzybów z zeszłego sezonu. Ja zapalonym grzybiarzem nigdy nie byłam i pewnie już nie będę, ale całkiem dobrze wychodzi mi szybkie marynowanie grzybów hodowlanych, które można dostać w sklepach przez cały rok. Ostatnio rządzi u mnie boczniak mikołajkowy, ale równie dobre na szybkie grzyby marynowane będą nieduże, białe pieczarki.
Słoik takich grzybów na pewno przyda się na świąteczną przegryzkę-zagryzkę albo do sałatki.
Grzyby marynowane
(na szybko)
na słoik litrowy
- 400-500 g małych grzybów (użyłam boczniaków mikołajkowych)
- 1 nieduża cebula, obrana i pokrojona na ćwiartki
- 1/4 szklanki octu 5%
zalewa:
- 1 szklanka wody
- 3/4 szklanki octu 5%
- 1/2 łyżeczki gorczycy
- 2-3 ziarenka ziela angielskiego
- 8-10 ziarenek pieprzu
- 2 liście laurowe
- 2 ząbki czosnku
- 5 g soli (niecała łyżeczka soli morskiej)
- 11/2 łyżeczki cukru
Oczyść grzyby, jeśli tego potrzebują. W garnku na tyle dużym, żeby zmieściły się w nim wszystkie grzyby, zagotuj wodę z 1/4 szklanki octu. Do wrzącej wody wrzuć grzyby oraz cebulę i gotuj krótko, około minuty, następnie wyłóż na sitko.
Wszystkie składniki zalewy umieść w niedużym rondlu i zagotuj pod przykryciem. Gorczycę, ziele angielskie i pieprz możesz zawinąć w kawałek gazy – będzie można je łatwo usunąć po ugotowaniu zalewy (zawsze obawiam się przypadkowego rozgryzienia ziarnka pieprzu, czy ziela z gotowej marynaty). Po zagotowaniu wyłącz ogień i zostaw zalewę w spokoju na 15-20 minut, żeby przeszła smakiem przypraw.
Do czystego słoika włóż grzyby i cebulę. Zagotuj ponownie zalewę i gorącą wlej do słoika z grzybami. Możesz z niej usunąć gorczycę, pieprz i ziele, jeśli ci przeszkadzają, a zostawić czosnek, jeśli lubisz i liście laurowe, dla dekoracji. Słoik natychmiast zakręć/zamknij i postaw do góry nogami – powinien tak postać, dopóki nie wystygnie.
Tak przygotowane grzyby będą dobre już na drugi dzień, ale spokojnie mogą postać kilka tygodni. Po otwarciu, przechowuj je w lodówce.
Swietny pomysl Bee. Jeszcze nie jadlam marynowanych boczniakow. Ja mam jeszcze grzyby od rodzicow i tesciow ale przepis sobie zapisze, kiedys sie przyda 🙂 A grzyby zawsze lubilam zbierac. I moze nawet jezdzilabym do lasu czesciej gdyby nie te paskudne pajaki…brrr… :))))
Pająki, no tak… ja mam jeszcze na pieńku z kleszczami.
Też jeszcze nie miałam okazji skosztować marynowanych boczniaków, a muszę przyznać, że wyglądają apetycznie 😉 Masz jakieś ciekawe pomysły na ich wykorzystanie? 🙂
Smaczny Kąsku – tak jak każde inne grzyby marynowane: solo, jako dodatek do zimnych przystawek, sałatki (przepis na jedną wkrótce), sos tatarski itp.
A o boczniaku mikołajkowym pisałam, krótko, tutaj:
http://zmagazynu.blogspot.com/2011/09/saatka-z-boczniakiem.html
Boczniaki super sprawa.PYCHOTA.Tylko ile tego octu 1/4 czy 3/4,to jak mi się wydaje dość znaczna różnica.Pozdrawiam.
1/4 szklanki do wody, w której gotują się grzyby (ta potem jest wylewana) i 3/4 do zalewy (marynaty), którą grzyby będą zalane w słoiku. Pozdrawiam 🙂