Oliwki. Pamiętam, jak bardzo byłam rozczarowana ich smakiem, gdy jadłam je po raz pierwszy. Wydrylowane oliwki z puszki w żadnym stopniu nie spełniały pokładanych w nich oczekiwań i na długo zniechęciły mnie do siebie. Minęło parę lat zanim zdecydowałam się spróbować ich ponownie. Moje drugie podejście do nich było zdecydowanie bardziej udane, ale też i marynowane oliwki, które dostałam jako dodatek do piwa, gdzieś na południu Francji, to były z zupełnie innej bajki. Prawdopodobnie zerwane i przerobione gdzieś niedaleko, wymieszane z dobrą oliwą i szalotką, smakowały tak nieziemsko, że chodziłam potem na piwo tylko dla nich.
Dzisiejszy przepis na oliwki to wspomnienie tamtej przystawki. Można z niego skorzystać, by znacznie poprawić smak przeciętnych oliwek ze słoika lub puszki. A zrobione w ten sposób dobre oliwki nie mają sobie równych. Jeśli możesz, wybieraj oliwki z pestkami, są zawsze lepsze od tych wydrylowanych.
Marynowane oliwki z białym winem i rozmarynem
4 porcje na przystawkę
- 1 szklanka oliwek z zalewy (z pestkami)
- 2 łyżki oliwy
- 2 ząbki czosnku, pokrojone w plasterki
- 1/4 szklanki szalotki, drobno posiekanej
- opcjonalnie: 1 czerwona papryczka chili, drobno posiekana
- gałązka rozmarynu, ok. 5 cm, połamana na mniejsze kawałki
- 1/2 szklanki białego wina
Oliwki osącz na sitku z oryginalnej zalewy.
Na patelni lub w niedużym garnku o grubym dnie rozgrzej oliwę, na średnim ogniu i zezłoć na niej czosnek. Zmniejsz ogień, dodaj szalotkę, chili (jeśli używasz) i rozmaryn i smaż, mieszając, dopóki szalotka i chili nie zmiękną. Zalej winem i gotuj przez kilka minut, aż 1/3 wina nie odparuje. Dodaj oliwki, przykryj garnek i duś przez 4-5 minut. Zdejmij z ognia i odstaw do ostygnięcia.
Oliwki są gotowe do zjedzenia zaraz po przestygnięciu, ale jeszcze lepiej smakują na drugi dzień. Można je trzymać w temperaturze pokojowej przez 2-3 dni.
ach oliwki w krajach śródziemnomorskich, gdzie rosną są pyszne.. nasze w słoikach lub puszkach sie chowają..też ich nie lubię.
Pozdrawiam i zapraszam do siebie 😉
Tak, tamte to jest to!
Podobają mi się takie oliwki, ja też długo ich nie lubiłam, aż do momentu, kiedy siostra zaprowadziła mnie do knajpy prowadzonej przez Greka, a tam były czarne oliwki z pestką i w oliwie a nie zalewie, pycha!
Oj, pycha!
Ja niestety nie umiem się od lat przekonać do oliwek mimo, że próbowałam ponoć doskonałych podczas pobytu w Grecji. Spróbuję Twojego przepisu może akurat;)
Czasami się czegoś nie lubi i nie ma na to mocnych…
lubię oliwki jako dodatek to potraw 😉 jednak samych ich raczej nie jadam
Te tutaj to i dodatek i z dodatkami 🙂
Nie lubię oliwek. Może dlatego, że do tej pory nie jadłam dobrych? Koniecznie wypróbuję Twój przepis – może zakocham się w nich od pierwszego kęsa?
Może Kalamata to będzie to?
Pszne te oliweczki Bee 🙂 Zawsze sie takimi zajadam na letnich urlopach. Za pare dni znow bede :))
Szczęściara!
Ja do oliwek również podchodziłam 2 razy 🙂 A z obu pozostała mi jedynie miłość do tych zielonych. W greckich potrawach, do sałatki, lub po prostu do wina i sera.
Do wina i sera te będą w sam raz.