Smażone tofu to jedna z łatwiejszych do zrobienia przekąsek z kuchni koreańskiej, a jednocześnie jedna z moich ulubionych. Prosta do zrobienia, nawet dla początkujących i nawet początkującym amatorom kuchni koreańskiej powinna przypaść do gustu. Chyba, że zaszaleją z ilością chili… Skoro o chili mowa – jeśli możecie, kupcie koreańskie chili (gochugaru). Ma wyjątkowy smak, ostro-słodki, trochę orzechowy i naprawdę warto się z nim zapoznać. Samo tofu zaś jest bardzo łagodne (niektórzy mówią, że bez smaku, ale ja się z tym nie zgadzam) i dlatego dobrze się łączy z mocnymi dodatkami. Stąd w sosie, który do niego proponuję jest tyle zdecydowanych smaków: słony sos sojowy, słodki miód, aromatyczny olej sezamowy, pikantne gochugaru, a także prażone ziarna sezamu i zielona cebulka. O polanym nim tofu nikt nie powie, że jest mdłe.
Tofu możecie smażyć samo lub lekko obtoczone w mące ryżowej. Wolę ten drugi sposób, bo dzięki ryżowej panierce na kostkach tofu powstaje smaczna chrupiąca skórka.
Smażone tofu z pikantnym sosem
2 porcje na przekąskę
- 250 g tofu, tzw. twardego
- opcjonalnie: ¼ szklanki mąki ryżowej
- olej, do smażenia
sos:
- 1 łyżka sosu sojowego
- 1½ łyżeczki oleju sezamowego
- 1 łyżeczka octu ryżowego
- 1 łyżeczka wody
- 1 łyżeczka cukru lub miodu
- ½ łyżeczki gochugaru*
- 2 łyżki ziaren sezamu, uprażonych i zmiażdżonych
- 2 łyżki zielonej cebulki, grubo posiekanej
Tofu osącz z zalewy i połóż na sitko wyłożone dodatkowo ręcznikiem papierowym. Zostaw je tak na około pół godziny, żeby ociekło z jak największej ilości płynów. Osuszone tofu pokrój w plastry o grubości 1 cm, następnie w kawałki o szerokości 5 cm. Jeśli chcesz obtocz je w mące ryżowej i smaż, na średnio rozgrzanym tłuszczu, na złoto ze wszystkich stron. Odłóż na ręcznik papierowy.
Sos sojowy wymieszaj z olejem sezamowym, octem ryżowym, wodą, cukrem/miodem i gochugaru. Bezpośrednio przed podaniem dodaj do niego sezam i zieloną cebulkę.
Usmażone tofu wyłóż na talerz i polej częścią sosu. Resztę sosu podaj w miseczce, do maczania.
Prezentuje się obiecująco 😉 Nigdy tofu nie jadłam i nie wiem czemu ale kojarzy mi się w smaku „bez smaku” , usłyszane pewnie gdzieś i tak informacja przywarła do tofu. Czas to zmienić, bo twoje danie wywołało u mnie burczenie w brzuchu 🙂
Marcelino, właśnie dlatego jada się je z wyrazistymi dodatkami i wszystko gra 🙂
Już to lubię! Pycha!
Jej 🙂
Hmm…wypowiadac sie na temat tofu nie bede bo jeszcze nie jadlam wiec nawet nie wiem, jak smakuje 🙂 I czy w ogole by mi posmakowalo. Chyba wpadne do Ciebie na mala degustacje 🙂
Pozdrowienia.
Obiecanki, cacanki, już tyle razy miałaś wpaść i co? 😉
I zawsze wykupili mi sprzed nosa bilety na samolot 😉 Ale teraz sie nie dam 🙂
Czekamy! 🙂
wyglada rewelacyjnie, ja dopiero raczkuje w temacie tofu,ale wlasnie zamarynowalam kawalki tofu w sosie sojowym i czosnku na pozniejsze curry 🙂
Pozdrawiam cieplutko w NR i obiecuje ze sie poprawie z zagladaniem na blogi,a nie tylko na FB 😉
Dziękuję i nawzajem, Gosiu!
Wygląda pięknie jednak ja tofu jeszcze nie miałam okazji kosztować; )
Angie, nadrabiaj to biegusiem!
U mnie na blogu tez dzisiaj tofu, robione kiedys tam a na obiad tofu w slodkim sosie chili. Z Twojego przepisu wyprobuje w najblizszym czasie, moze pod koniec tygodnia, bo wszystkie skladniki z tych co to zawsze mam je w domu. Ja tofu smaze w mace ararutowej, zeby bylo dietetycznie, efekt uzyskuje sie taki sam jak w przypadku maki ryzowej.Uwielbiam ta chrupiaca skorke!
A z kuchni koreanskiej uwielbiam wrecz tofu gotowane, podahe ze smazonym kimchi.
Masz nieźle zaopatrzoną spiżarnię, Thiesso!
Toz to bardzo potrzebne skladniki:-) Sos sojowy, olej sezamowy, sezam, gochugaru i ocet ryzowy to rzeczy niepsujace sie, ktore znajda sie u kazdego wielbiciela azjatyckiej kuchni, no moze poza gochugaru, ale to podstawa jesli sie robi wlasne kimchi. Ze swiezych jedynie dymka i tofu – kupuje raz w tygodniu.
W czasie ostatniej wizyty w Polsce z przyjemnoscią zauważyłam, że większość z tych rzeczy można już dostać w większych supermarketach. I bardzo ale to bardzo mnie to ucieszyło 🙂
Witajcie!
Postanowiłem się nie ograniczać i zaproponować cały wegański posiłek. Mam nadzieję, że wybaczycie mi tą lekką nadgorliwość, ale poczułem potrzebę przedstawienia całej spójnej wizji, bo jedzenie to nie tylko proces – to sztuka, która musi być odpowiednio ciekawa i komplementarna.
Zupa ramen – czyli co dobrego na początek : )
Składniki:
– ok. 5 litrów wody,
– 50 ml oleju,
– 60 ml sosu tamari
– 2 łyżki ziaren kminu,
– 1 łyżka ziaren kolendry,
– 2 łyżki jagód goji
– 1 kg marchwi,
– 4 korzenie pietruszki,
– korzeń selera,
– 4 cebule,
– 15 cm kawałem glonu kombu,
– 1 ostra papryka,
– 2 średnie garście grzybów mun,
– 4-5 ziarenek czarnego pieprzu,
– kilka grzybów shitake – 5-6.
Do miski wkładamy: (zachowawczo – zgodnie z preferencjami)
– Ugotowany makaron (idealny jest ryżowy),
– Ugotowana kukurydza,
– Smażone tofu,
– Kawałki nori,
– Chili,
– Cebula,
– Sos sojowy,
– Mirin (rodzaj wina).
Proces przygotowania:
1. Grzybki zalać wrzątkiem i zostawić na kilka godzin do napęcznienia.
2. Wszelkie marchwie, pietruszki, cebule, selery itp. Należy obrać, pokroić i delikatnie podpiec przez 20-30 minut (zależy od piekarnika).
3. Do garnka wkładam upieczone warzywa razem z olejem, grzyby razem z płynem, w którym się moczyły, jagody goi, grzybki mun, kombu, pokrojoną na kawałki trawę cytrynową, imbir w plasterkach, ostrą paprykę, kolendrę, pieprz, kmin, sos tamari, oraz sól. Dopełniam wodą.
4. Zupę gotuję około 2 godzin. Na ostatnia minutę wrzucam kapustę pak choi i wyławiam na talerz.
5. Wyjmuję warzywa, można wywar przecedzić, ale ja lubię pływające przyprawy i tego nie robię. W razie potrzeby doprawiam jeszcze do smaku sosem sojowym, mirinem, cukrem i solą.
6. Jeśli wszystkie poprzednie kroki zostały wykonane zgodnie z planem to ramen powinien mieć wyrazisty kolor, bardzo aromatyczny i lekko słodkawy.
7. Gotowanie makaronu – według instrukcji na opakowaniu. Tofu delikatnie podsmażyć, kukurydzę odlać lub ugotować – zależy od tego czy jest świeża czy nie.
8. Nałożyć „wkładkę” do misek, zalać wywarem, opcjonalnie doprawić i… można podawać! : )
Danie jest jak widać dość skomplikowane jak dla początkującego, a w liście składników można po prostu się zagubić. Jednak warto je po raz pierwszy zgromadzić i cieszyć tą dość egzotyczną potrawą. Właściwie w tym punkcie mógłbym skończyć, bo po jednej misce jestem po prostu pełny i przejedzony, ale miało być kompleksowo, więc kompleksowo będzie! : )
Tofu podsmażane – czyli krok drugi dla nienasyconych.
To w sumie dość proste rozwiązanie, zorganizowane dla nieco leniwych, ale komu chce się jeszcze kombinować po takim obżarstwie jak powyżej? : )
Traktujcie to raczej jak przekąskę, bo jak już wspominałem, brzuchy są raczej pełne.
Przepis jest na 4 porcje:
– 500 g tofu twardego,
– olej do smażenia
Sos:
– 2 łyżki sosu sojowego,
– 3 łyżki oleju sezamowego,
– 1 łyżka octu ryżowego (a fee… :< )
– 2 łyżki wody,
– 2 łyżki cukru,
– 1 łyżka gochugaru – czyli bardzo ostrego koreańskieg chili,
– 4 łyżki prażonego sezamu,
– 4 łyżki zielonej cebulki.
Proces przygotowania:
Tofu najpierw należy odmoczyć, najlepiej na ręczniku papierowym, żeby wyciągnąć maksymalną liczbę płynów. Osuszone pokroić w prostokąty 1cm x 5 cm. Plastry delikatnie obsmażyć na oleju.
Sos sojowy należy wymieszać z olejem sezamowym, octem ryżowym, wodą, cukrem i gochugaru. Przed podaniem dodać sezam i cebulkę.
Podsmażone tofu możemy skropić, dla efektu wizualnego, sosem ale generalnie podaje się je oddzielnie.
Tym samym dobrnęliśmy do drugiej części obiadu. Zakładając, że jeszcze ktokolwiek żyje po takim obżarstwie, to zawsze można podać deser. A ponieważ mamy dość ciepłą, wręcz upalną pogodę to polecam mus jabłkowy z rodzynkami na zimno.
Deser – część trzecia tylko dla desperatów : )
– 8 sporych jabłek,
– 2 garście rodzynek,
– 4 łyżki cynamonu,
– kilka orzechów włoskich,
– łyżka masła,
– łyżka cukru
Proces przygotowania:
Jabłka obieramy i kroimy w kosteczkę. W takiej formie gotujemy z cukrem i masłem przez około 4-5 minut. Dopiero potem dodajemy resztę składników i gotujemy przez ok 20 minut, aż osiągniemy idealną papkę.
Przekładamy w 4 miseczki i zostawiamy w lodówce na całe popołudnie. Podajemy na zimno.
I to tyle z mojej strony, mam nadzieję, że moje propozycje Was nie zanudziły. Smacznego i miłego wieczora wszystkim. : )
Damian, niezłe menu i to z deserem! Już od samego czytania czuję się najedzona 🙂 Jakby ktoś jeszcze chciał nam tę zupę ugotować, to byłaby pełnia szczęścia. Pozdrawiam!
Czy takie usmażone tofu może sobie przeleżakować noc i kawałek dnia i być zjadliwe w lunchboxie?:) Nigdy nie robiłam tofu i zastanawiam się czy mogę go sobie przygotować, a następnego dnia zjeść w pracy ze smakiem. Czy raczej powinno się je jeść na ciepło?
Smakowo powinno być ok, ale straci na chrupkości. No i trzeba poczekać aż ostygnie przed włożeniem do pudełka i sos przechować oddzielnie 🙂