Jeśli miałabym wskazać jedną jedyną sałatkę, którą mogłabym, a właściwie oboje moglibyśmy jeść codziennie, byłaby to sałatka grecka. I to nie tylko teoretycznie. Ostatnio pojawia się na naszym stole przynajmniej raz w tygodniu. Mamy też za sobą tydzień jedzenia jej dzień w dzień – a raczej wieczór w wieczór, bo ostatnio jadamy lekkie kolacje – i jeszcze nie odczuliśmy znużenia. Ogórki, pomidory, cebula, papryka, feta i dobra (obowiązkowo!) oliwa. Ale to nie wszystko, bo przy tak częstych powtórkach, bywa, że trafiają do niej mało ortodoksyjne dodatki. Jak zatar, na przykład. Albo młode buraczane liście. Albo jedno i drugie.
Ta wersja po prostu musiała trafić na blog. Nie wiem, co na to Grecy, ale my jesteśmy zachwyceni.
Sałatka grecka z zatarem i botwinką
2 porcje
- 1 długi ogórek, pokrojony w kostkę
- 2 średnie pomidory, pokrojone w kostkę
- 1 czerwona papryka, pokrojona w kostkę
- ½ średniej cebuli, pokrojonej w kostkę
- ½ szklanki oliwek
- ½ szklanki młodych liści buraków (botwinki)
- 100 g fety, pokruszonej
- 3 łyżki dobrej oliwy
- 1 łyżka białego octu winnego, szampańskiego lub soku z cytryny
- 1 łyżeczka zataru
- sól i świeżo mielony pieprz, do smaku
Warzywa, pokrojone w jednakowej wielkości kostkę, wymieszaj na talerzu z oliwkami. Posyp listkami botwinki oraz pokruszoną fetą, polej oliwą i octem lub sokiem cytrynowym. Oprósz zatarem. Dodaj sól i pieprz do smaku.
Koniecznie musze wyprobowac Twoja wersje Bee 🙂 Wyglada baaardzo apetycznie. Poza tym moj zaatar stoi jeszcze nie rozpakowany wiec czas go uzyc (tak na marginesie zaplacilam za niego jak za zboze:)
Ja swój najnowszy zatar dostałam w prezencie z Libanu i muszę przyznać, że jest najlepszy, jaki dotychczas wypróbowałam.
Zaatar mam, więc czas przygotować taką wersję 🙂 Pozdrawiam
Kamilo, spróbuj koniecznie!
Przepisy są po to, by je urozmaicać i modyfikować! Przygotowałas pyszną wersję sałatki!
Miłego poniedziałku!:-)
Dziękuję, Kasiu i wzajemnie 🙂
jeszcze takiej nie jadłam:) ale bardzo mi się podoba taki sposób podania:) prezentuje się wyśmienicie:)
Ja kocham fetę, tę oryginalną i nie szczędzę na nią:) Dziś kupiłam po 10 zł za bloczek, piękną z wyspy:) MMMMniam:)
Mniam w rzeczy samej! Nie zapomnę fety, którą jadłam w Grecji. Udało mi się raz dostać podobną paczkowaną, ale kosztowała (tu w Korei) fortunę. Nawet nie będę pisać ile, bo sama zemdleję 😉