Pomidory nadziewane tuńczykiem to przepis dla cierpliwych wielbicieli wszelkiego rodzaju dłubaniny. Nadziewane są bowiem nieduże pomidorki koktajlowe, które trzeba najpierw pozbawić nie tylko skórki, ale i środka.
O ile pierwszy etap przygotowań, czyli zdejmowanie skórek, poszło mi gładko, to przy pierwszych próbach wydrążania pomidorów część ich szybko zmieniła przeznaczenie z „do nadziewania” na „do sosu”. Niby nic się nie zmarnowało, bo nie ma to jak świeży sos pomidorowy, ale zaczęłam się obawiać, czy coś w ogóle z tego nadziewania wyjdzie. Nawet najmniejsza z łyżeczek była za duża, by się zmieścić do środka. Mały nożyk wykonywał dobrze tylko część roboty, czyli odcinanie przegród, natomiast majstrowanie nim w środku małego owocu kończyło się często-gęsto dziurami. Trochę lepiej sprawowała się obieraczka do warzyw z ostrym czubkiem, ale strzałem w dziesiątkę okazała się być pęseta. Tak, pęseta, taka jak do wyrywania włosków. Oczywiście, ta której użyłam, służy mi wyłącznie do zadań kuchennych, takich jak usuwanie ości z ryb, ale jest to najzwyklejsza kosmetyczna pęseta. Z nią dokończenie obróbki pomidorów zajęło mi jakiś kwadrans. Pęsetą trzeba solidnie uchwycić słupek, który biegnie przez środek pomidora i, trzymając pomidor zamknięty w zaciśniętej dłoni, tak by wystawała tylko obcięta końcówka, wyrwać słupek, jednocześnie go wykręcając. Gniazda nasienne wylecą razem ze słupkiem. Chociaż wydaje się, że to dość brutalne, wszystkie pomidory potraktowane w ten sposób przetrwały wyjmowanie środków w doskonałej kondycji.
A same pomidorki? Wyglądają uroczo i są przepyszne, szczególnie, gdy postoją przynajmniej jeden dzień w oliwie. Żałuję, że nie zrobiłam ich od razu więcej. Słoik takich pomidorków to gotowa przystawka, nie trzeba ich nawet wykładać na talerz. Z dodatkiem pieczywa stanowią całkiem sycącą przekąskę. Trzeba tylko pamiętać, by wyjąć je z lodówki na 20-30 minut przed planowanym podaniem.
Koktajlowe pomidory nadziewane tuńczykiem
na słoik 0.75 litra
- 3 szklanki wody
- 3/4 szklanki octu
- 4-6 liści laurowych
- 10 ziaren pieprzu
- 450 g większych pomidorków koktajlowych, podłużnych, niezbyt miękkich
- puszka tuńczyka w oliwie (180 g po osączeniu)
- 1 łyżka natki pietruszki, posiekanej
- 1 łyżka soku z cytryny
- sól i świeżo mielony pieprz do smaku
- ok. 1 szklanki oliwy (do zalania pomidorów)
Zagotuj wodę z octem, 2-3 liśćmi laurowymi i ziarnami pieprzu. Pomidorki ponacinaj delikatnie na krzyż na końcu, gdzie była szypułka i włóż je do gotującej się wody na około 30 sekund. Gdy skórka na pomidorach zacznie pękać, wyjmij i natychmiast wrzuć do bardzo zimnej wody, by je schłodzić.
Schłodzone pomidory obierz ze skórki, obetnij im końcówki od strony szypułki i usuń gniazda nasienne. Możesz to robić odpowiednio małą łyżeczką lub skorzystać z mojego sposobu z pęsetą (patrz: opis powyżej). Wydrążone pomidorki poustawiaj na papierowym ręczniku, otworem do dołu, żeby wypłynęły z nich resztki soków. Jeśli trzeba, wymień ręcznik w trakcie osączania.
W malakserze zmiksuj tuńczyka z sokiem z cytryny na gładką masę. Dodaj natkę pietruszki oraz sól i pieprz do smaku. Masą starannie nadziewaj pomidorki, pomagając sobie małą łyżeczką i palcami. Włóż do czystego i suchego słoika, dodaj 2-3 liście laurowe i zalej oliwą, tak by wszystkie pomidory były w niej zanurzone.
Przechowuj w lodówce, do tygodnia. Podawaj w temperaturze pokojowej z oliwą ze słoika, pieczywem i ewentualnie lekko skropione octem balsamicznym.
Przepis na koktajlowe pomidory nadziewane tuńczykiem według Valli Little z delicious/Australia, listopad 2007
Pracy duzo ale efekt wspanialy 🙂 Pomidorki wygladaja urczo. Sliczne zdjecie Bee :))
Mialo byc: uroczo 🙂 Uciekla mi literka :))
Chyba nie miałabym do nich cierpliwości… tym bardziej podziwiam i zachwycam się tym, co zrobiłaś 🙂
Majka, dziękuję 🙂 Zdjęcie robił, jak zwykle, Witek.
Adrijah, najlepiej robić je we dwójkę – wtedy czas miło płynie 😉 Poza tym, jak już się mniej więcej opanuje technikę, to idzie całkiem szybko. No i najlepiej wybrać spośród pomidorów kokrajlowych większe sztuki, nie te zupełne maleństwa, i zrobić od razu większą ilość.
Faktycznie dla cierpliwych – i dla manualnie uzdolnionych 🙂 Podejrzewam, ze u mnie wszystkie pomidorki by sie rozlecialy. Wygladaja bardzo efektownie, podziwiam!
jestem… zachwycona tym przepisem!
ja, wielbicielka wszelakiej dłubaniny, już nie mogę się doczekac, aż stanę w kuchni, by stworzyc takie cuda!
http://www.karmel-itka.blogspot.com
http://www.slodkakarmel-itka.blogspot.com
Fajna przekąska – zjadłabym chętnie, ale gdyby ktoś inny niż ja ją zrobił. Niestety nie mam cierpliwości do takiej dłubaniny.
mamuniu, ależ z Ciebie pracowita mróweczka! 🙂 Mamy nadzieję, że zechcesz się pochwalić swoim kunsztem również u nas 😉
Karmelitka, brawo! Przywracasz mi wiarę w ludzi 😉 Pochwal się rezultatem, jak będą gotowe.
Boskie! Kochana, ależ mnie zainspirowałaś! A pomidory kocham, ale to już wiesz;D
kolejny świetny przepis 🙂
do tej pory nadziewałam tuńczykiem albo serem małe ostre papryczki.
Dziękuję, staram się, jak mogę 🙂
papryczki z serem też lubię i chyba je sobie też ponadziewam.
Świetna przystawka, kupuję czasami małe papryczki nadziewane serem….sama dłubaniny kuchennej nie lubię 🙂
Małgosiu, ja też, bo bardzo dobre są 🙂 A przy samodzielnym nadziewaniu trzeba się nadłubać, nie da się ukryć, a człowiek nie zawsze ma czas…