Stało się. Kupiłam pierwszą książkę kucharską na Kindle. Na Jerusalem: A Cookbook narobiłam sobie ochoty czytając zajawki, ale gdy weszłam na Amazon, okazało się, że wersja drukowana jeszcze nie jest dostępna w sprzedaży. Ponieważ była to jedna z tych zachcianek, które muszą być spełnione natychmiast, wybrałam drugi wariant i już po kilku minutach „wertowałam” elektroniczne kartki.
Co mówicie? Że farbą drukarską nie pachnie? Że kartek w palcach nie czuć? Błyskawicznie dostarczone kilobajty przyniosły mi rzecz dla książki najważniejszą – treść. W tym wypadku, najwyższej jakości.

Jerozolima – zrzut ekranu strony tytułowej w wersji na Kindle
Jerozolima recenzja książki
Jerusalem: A Cookbook
(Kindle Edition)
Yotam Ottolenghi, Sami Tamimi
Język: angielski
Wielkość pliku: 14712 KB
Ilość stron w wersji drukowanej: 320
Wydawca: Ebury Digital (6 września, 2012)
Mam dużą słabość do kuchni Bliskiego Wschodu. Każde zetknięcie się z nią to zapewnia mi szereg bardzo przyjemnych doznań. Po Jerusalem sięgnęłam między innymi dlatego, że najsmaczniejszy hummus, jaki kiedykolwiek jadłam, był zrobiony przez szefa kuchni z Izraela i, jak zdradził mi później, doprawiony tamtejszym zatarem.
O humusie i zatarze będziecie mogli przeczytać w tej książce. Jerusalem napisali wspólnie Yotam Ottolenghi i Sami Tamimi. Żyd i muzłumanin, obaj urodzeni i wychowani w Jerozolimie, mieście podzielonym na żydowską część zachodnią i wschodnią, arabską, do której pretensje zgłaszają Palestyńczycy. Książka we wstępie nakreśla tło obyczajowe i historyczne miasta, nie zajmuje się jednak polityką, ale skupia na tym, co może zjednoczyć zwaśnione strony, czyli jedzeniu. Talerz dobregu hummusu jest bowiem w stanie wyciszyć wszelkie spory. Przynajmniej chwilowo.
Przejdźmy więc do przepisów.
Niektóre z nich, to stare, tadycyjne receptury robione tak samo od wieków. Inne pokazane są w uwspółczesnionej wersji. Książka została dostosowana do wymagań współczesnego odbiorcy z Zachodu, który, nie dysponując nadmiarem wolnego czasu, chciałby zjeść i dobrze, i zdrowo, nie spędzając całego dnia najpierw na szukaniu nietypowych składników, później na gotowaniu. Nie jest to książka w której spisane są „jedynie słuszne” receptury na potrawy z tamtego regionu. Jeśli jednak przepis jest wariacją tradycyjnej receptury, autorzy wyjaśniają, co i dlaczego zostało zmienione oraz jak powina wyglądać tradycyjna wersja, oczywiście, o ile da się to ustalić. Do wypróbowania zaznaczyłam już sobie fattoush z maślanką (przepis matki Samiego) oraz zdekonstruowany baba ganoush – dużo bardziej urodziwy od znanej mi wersji, a bez wątpienia smaczny. Ponieważ zdarzyło mi się niedawno zrobić tabbouleh z polską kaszą, podbudował mnie fakt, że i tu znalazłam przepis na tę sałatkę z kaszą jęczmienną zamiast bulguru.
Wszystkie przepisy poprzedzone są krótką notką zawierającą uwagi i wskazówki, które mogą być przydatne w czasie gotowania. Jeśli wśród składników występują nietypowe i trudno dostępne produkty, proponowane są dla nich zamienniki. Niektórym przepisom towarzyszą ciekawe anekdoty, czasem przechodzace w dłuższe opowieści, związane z historią danej potrawy czy jej składników.
Przepisy zilustrowane zostały przepięknymi zdjęciami autorstwa Jonathana Lovekina. Proste i niezwykle barwne fotografie, naturalne, bez zbędnych ozdobników, pasują jak ulał do prezentowanych receptur. Sprawiły, że pierwszy przepis wypróbowałam już następnego dnia po kupieniu książki. Zdjecia potraw przeplatane są fotografiami ilustrującymi codzienność Jerozolimy.
W wersji elektronicznej podoba mi się system odnośników. Z alfabetycznego spisu treści do szukanego przepisu lub rozdziału przenosimy się za pomocą jednego kliknięcia, bez czasochłonnego wertowania stron. Poruszanie się po książce ułatwia również podlinkowane haseł i nawiązań do innych receptur. Jeśli miałabym cokolwiek w tej wersji poprawić, to poprosiłabym o wyraźniejsze zaznacznie nagłówków rozdziałów oraz nazw potraw, które napisane zostały taką samą czcionką, jak reszta tekstu, przez co są słabo zauważalne. Więcej uwag nie mam.
***
Na początku listopada 2014 Jerusalem ma się ukazać w polskiej wersji językowej:
***
Wypróbowane przepisy z książki Jerusalem:
Linki do przepisów z książki Jerozolima :
Chrupiąca sałatka z kalafiorem i granatem
Purée z pieczonych buraków jogurtem i zatarem
Sałatka ze świeżych warzyw ze smażoną ciecierzycą
Ach te kobiety! Takie to niecierpliwe sa :))) Ja czekam na papierowa ksiazke w wersji deutsch 🙂 Codziennie zagladam na Amazon, moze sa zapowiedzi. Ostatnia ksiazka wyszla bardzo szybko po angielskiej premierze. Ostrze sobie wiec pazurki na „Jerusalem” :)) I oczywiscie czekam na przepis 🙂
Milego dnia 🙂
Niecierpliwość to jedno, gorzej, że takie kupowanie mi się spodobało – myk i już mam książkę w domu. To ogromne zagrożenie dla mojego portfela!
no,to juz lepszej recenzji nie potrzebuje, po Twojej i Majki zapisuje sobie ksiazke do kupienia,ale jeszcze sie zastanowie ,w jakiej wersji,bo i papier (zapach ksiazki)mnie kusi i wlasnie planuje sobie prezent w postaci Kindle kupic i caly czas sie waham……O Jerozolimie z wielka zazdroscia (w pozytywnym tego slowa znaczeniu) czytam zawsze u Basi (makagigi) i nawet ostatnio moja corka spytala sie przez telefon (jest na feriach w Pl) czy pojedziemy kiedys do Jerozolimy???…ech….gdyby nie te koszty,to natychmiast….ale tymczasem kupie sobie ksiazke,ktora poczytam po grudniu (do tej pory musze sie do egzaminow uczyc)..
Pozdrawiam 🙂
Niedawno znalazłam ten blog i mam sporo do nadrobienia, ale to chyba dobrze, bo już widzę,że mi się spodoba 🙂
no widzę że następna super pozcyja, którą bym chciała mieć na swojej półce:)
Zachęcam najmocniej jak potrafię, jeśli lubisz tamtejszą kuchnię. A jak nie, to na pewno polubisz 🙂
Ostrze sobie pazurki na ta ksiazke. Twoja rekomendacja tyolko potwierdza, ze warto ja miec. Poczekam jednak na papierowa wersje. Moj malzonek jest fanem ksiazek w wersji elektronicznej, ja jednak wole tradycyjne. Moglabym taka elektroniczna powiesc zaakceptowac, ale kucharska, ktorej nie czyta sie od deski do deski a czesto wertuje juz nie:-)
Njawiększym zaskoczeniem dla mnie był właśnie fakt, jak dobrze ta wersja sprawdza się w kuchni! Po pierwsze, nie brudzi się trwale, ekran jest łatwo wyczyścić. Dla takich bałaganiarzy, jak ja to wybawienie. Dwa – naprawdę łatwo się ją przegląda. Jeden ruch palcem i strona jest „przewrócona”. Duże ułatwienie, gdy w tym samym czasie miesza się w garnku. Naprawdę praktyczne. Jedyna niedogodność może się pojawić w czasie, gdy dwie osoby (lub więcej) będa chciały korzystać z księgozbioru, bo czytnik mamy jeden.
Nie, nie zrezygnuję jeszcze całkowicie z papierowych książek, zresztą nie wszystkie są w tym formacie dostępne i niektóre pewnie nigdy nie będą (albumy), ale myślę że ich udział w mojej biliotece będzie się systematycznie zwiększał. O, na przykład porzednia książka Ottolengiego jest właśnie dostępna w wersji na Kindle w bardzo dobrej cenie 🙂
Wlasnie, czytnik jest jeden i na codzien dysponuje nim Malzonek. Ja sie jednak nie garne do posiadania swojego egzemplarza:-)
A tak w ogole juz nadmienilam Malzonkowi o tej ksiazce.
tu macie dostępne wszystkie tytuły tegio autora w różnych wersjach językowych
(link usunięty – MK)
Czytelniku, linki do sklepów/stron (o ile o nie wyraźnie nie proszę) będą traktowane, jak spam i usuwane.