Ach, co to była za uczta! Nie mogę uwierzyć, że ładnych parę tygodni chodziłam koło tych cielęcych nóg, zanim zdecydowałam się je kupić. Teraz są już na kolejnej liście zakupowej i będziemy ich próbować w nowych odsłonach. Powiem tak – jeśli lubicie golonkę, jej miękkość, kleistość i soczystość, ale przeszkadza wam tłustość i skóra z wieprzowej, wybierzcie zamiast niej gicz cielęcą. Zachowuje wszystkie zalety wieprzowej, a pozbawiona jest jej wad, w dodatku ma delikaniejszy smak i konsystencję. I właściwie nic wielkiego z nią robić nie trzeba, wystarczy po obsmażeniu włożyć do gara, razem z dodatkami i dusić, dusić, dusić, aż zacznie się rozpadać. Jeszcze mi ślinka cieknie na wspomnienie.
Do sosu dodałam pikantną pastę adżika (jest też wersja w proszku). To niezwykle aromatyczna, pikantna przyprawa, zawierająca między innymi ostrą paprykę, czosnek, kozieradkę błękitną oraz szafran. Mały słoiczek adżiki starczy na bardzo długo.
Gicz cielęca w pikantnym sosie pomidorowym
na dwie duże porcje
- 2 cielęce nogi, bez skóry (po 450-500 g każda)
- sól i pieprz
- łyżka oleju do smażenia
- 1 mała cebula, pokrojona w bardzo drobną kostkę
- ½ marchewki, pokrojonej w bardzo drobną kostkę
- 450 g pomidorów (puszka lub karton), drobno pokrojonych
- ½-1 łyżeczki pasty adżika
- 2 liście laurowe
- opcjonalnie: świeże oregano lub natka pietruszki, do posypania
Mięso posyp lekko solą i pieprzem. W garnku o grubym dnie rozgrzej olej i obsmaż na nim mięso, na złoto. Odłóż na bok. Na tym samym tłuszczu zeszklij cebulę, dodaj do niej marchewkę, zalej pomidorami i wymieszaj z adżiką. Dodaj obsmażoną gicz i liście laurowe. Garnek przykryj szczelnie. Duś, na minimalnym ogniu, aż mięso zrobi się tak miękkie, że samo będzie odchodzić od kości, 1½-2 godziny. W czasie duszenia, raz lub dwa zamieszaj sos i przewróć mięso na drugą stronę. W razie potrzeby dolej trochę wody i dosól do smaku.
Podawaj z gotowanym ryżem. Możesz posypać świeżym oregano lub natką pietruszki.
Moja adżika była mocno pikantna i słona. Jedna łyżeczka pasty doprawiła i dosoliła tę ilość sosu wystarczająco, nie dodawałam więcej soli ani przypraw. Sos zrobił się mocno, choć przyjemnie pikantny, lepiej więc zacząć od dodania ½ łyżeczki.
Zamiast adżiki możecie dodać inną pikantną przyprawę, np. harissę, albo doprawić sos pikantną i słodką papryką (odrobina wędzonej nie zaszkodzi) i ząbkiem lub dwoma czosnku.
Cebula i marchewka powinny być bardzo drobno pokrojone, żeby w trakcie gotowania się rozpadły. Dosłodzą one sos, co dobrze będzie współgrać z jego pikantnością.
Fantastycznie wygląda, aż człowiek robi się głodny; )
Angie, na samo wspomnienie robię się głodna. Powtórka będzie i to pewnie nie jedna.
Wyglada kuszaco. Nastepnym razem prosze mnie zaprosic na obiad 🙂
Majka, masz przecież nieustające zaproszenie! Powiedz tylko kiedy wpadniesz 🙂
Plan na jutro ^^ 🙂
To czekam na opinię 🙂 Dodam tylko, ze za drugim razem kupiłam mniejesz gicze, po około 300 gramów i ugotowały się do zupełnej miękkości już w godzinę.
A więc wyszło bdb, czego się spodziewałam ;), bo w końcu długo duszone, z kością, w pomidorach… Robiłam zresztą podobne, ale nigdy wcześniej z giczy. O liściach laurowych przypomniałam sobie następnego dnia ;), ale była szczypta oregano. Aha: moje były mniejsze, bo pokrojone jak na ossobuco, ale dusiłam ponad godzinę (tak do ok. 1,5), aż zaczęło odpadać samo od kości.
Otóż to, nie mogło nie wyjść 🙂 Te gicze cielęce taknam przypadły do gustu, że w ostatni weekend znowu były, ale w innym sosie. Równocześnie gotowałam pręgę wołową, pokrojoną właśnie jak na ossobuco, ta z kolei nie chciała zmięknąć przez 3 godziny z okładem. Gicz ładniej wpółpracuje 🙂