Skip to main content

Deser czekoladowy z czereśniowym syropem

By 6 sierpnia, 201218 lutego, 2018desery z owocami, kuchnia polska, Na słodko

Człowiek uczy się całe życie. Co prawda nazwa zupa nic obiła mi się o uszy, ale nigdy nie wnikałam w to, co to za zupa, jak wygląda, ani jak smakuje. Znany był mi natomiast francuski deser îles flottantes, choć pod angielską nazwą floating island. Przypomniał mi się on ostatnio dwa razy. Po raz pierwszy, gdy przyrządziła go jedna z uczestniczek najnowszej edycji Masterchef Australia. Szanowne jury najpierw się skrzywiło, że to nic wyrafinowanego, ale po spróbowaniu ogłosiło go jednym z trzech najlepszych dań dnia. Deser może i trąci już nieco myszką, ale nie zmienia to faktu, że jest bardzo smaczny.

Po raz drugi przypomiłam sobie o nim, gdy zrobiłam krem angielski. Połowę kremu zużyłam do tarty jabłkowej, druga została. Zostały mi też białka. Wszystko wskazywało na to, że albo zrobię floating island, albo deser zacznie mnie prześladować. Żeby jednak wprowadzić do menu jakieś urozmaicenie, waniliowy krem zmieniłam na czekoladowy dodając do niego kakao. Czereśnie zjadam teraz prawie codziennie, bo wiem, że za chwilę się skończą (a właściwie to już ich nie powinno być, ale jakimś cudem jeszcze są).

Ale po co robię ten wywód? Bo dopiero, gdy szukałam polskiej nazwy dla tego deseru dowiedziałam się, że floating islands, to nic innego, jak polska zupa nic. Tak jak mówiłam, człowiek uczy się całe życie…

floating+island+zupa+nic+deser+krem+czekoladowy

Deser czekoladowy z czereśniowym syropem

4 porcje

  • 400 ml mleka
  • 100 g cukru z prawdziwą wanilią*
  • 4 jajka
  • 200 ml słodkiej śmietanki (kremówki)
  • 4 łyżki gorzkiego kakao

syrop czereśniowy:

  • 350 g czereśni**
  • 1/2 szklanki cukru
  • 1/2 szklanki wody

W garnku wymieszaj mleko z połową cukru, zagotuj.

Oddziel żółtka od białek. Białka ubij na sztywno. Na gorące mleko kładź łyżką porcje piany i gotuj je (ogień powinien być zmniejszony do minimum) przez 2 minut, po minucie delikatnie obracając piankowe kluski na drugą stronę. Po ugotowaniu odkładaj je na talerz. Gdy przestygną, wstaw do lodówki.

Żółtka ubij z resztą cukru do białości. Zagotuj ponownie mleko, dodaj do niego śmietankę i kakao. Gorącym płynem zalej żółtka, ciągle je ubijając. Masę wlej z powrotem do garnka i podgrzewaj na małym ogniu, cały czas mieszając, przez kilka  minut, dopóki lekko nie zgęstnieje (powinna pokrywać wierzch drewnianej łyżki i nie spływać z niej). Gotowy krem zdejmij z ognia i ostudź, na przykład wstawiając go do miski z lodowatą wodą.

Gdy krem będzie stygł, zrób syrop. Odłóż najładniejsze czereśnie do dekoracji. Resztę wydryluj, przekrój na pół i włóż do niewielkiego garnka. Zasyp cukrem, zalej wodą i zagotuj. Gotuj, na dużym ogniu, aż cukier się rozpuści i mniej więcej 1/4 wody odparuje. Uwaga: czereśnie gotowane w syropie mocno kipią! Ugotowany syrop odstaw do wystudzenia, następnie przecedź przez sitko.

Chłodny krem porozlewaj do miseczek. Jeśli nie będziesz go jeść od razu, wstaw do lodówki. Podawaj na zimno, z piankowymi kluseczkami, polany syropem. Dodaj kilka świeżych owoców.


Uwagi:

* Cukier waniliowy robię sama mieszając 1 szklankę drobnego cukru z ziarenkami z jednej laski wanilii. Przechowuję w szczelnie zamkniętym pojemniku. Resztki laski wanilii zalewam wódką, odstawiam na kilka tygodni i mam domowy ekstrakt waniliowy.

** Syrop można też zrobić z wiśni.

21 komentarzy

  • Fuchsia pisze:

    Ja też zamarzyłam o tym deserze, gdy zobaczyłam go w MC Australia. Co ciekawe, jest nawet w książce Lucyny Ćwierczakiewiczowej, właśnie pod nazwą „zupa nic”. Bardzo podoba mi się Twoja wersja i może w końcu zrobię zupę nic? 🙂

    • Bee pisze:

      Deser jest wiekowy, nie ma co ukrywać 🙂

      A wiesz, że teraz leci MC AU AllStars? Ale dopiero pierwszy odcinek obejrzałam.

    • Fuchsia pisze:

      Wiem, ale jeszcze nie miałam czasu obejrzeć. Dzisiaj będę miała sporo wolnego, jutro też, to pewnie sobie włączę 🙂

  • whiness pisze:

    Ten krem prezentuje się po prostu wspaniale. Wiem, że by mi smakował.
    Co do tłumaczeń, potrafią zaskakiwać – zajmuję się tłumaczeniem, może nie tak profesjonalnie, ale już wiele razy przekonałam się o wielu tego typu językowych paradoksach. 😉

  • majka pisze:

    Niby „nic” a takie pysznosci :)) Co prawda nigdy nie jadlam ale patrzac na zdjecie jestem zachwycona :))

  • Zupę „nic” robiła mi moja babcia w dzieciństwie. No widzisz, uczymy się całe życie:)

    pozdrawiam serdecznie

    • Bee pisze:

      Całe szczęście, że lubie się uczyć 🙂 I dopiero po pogrzebaniu w internecie zobaczyłam, dla ilu osób ta zupa, to smak dzieciństwa.

  • Beatrice pisze:

    Poproszę taką miseczkę 🙂

  • Maggie pisze:

    Dobrze jest dowiedziec sie czegos nowego 🙂
    A twoje „plywajace wyspy” sa przesliczne!

  • zufik pisze:

    Ta zupa mnie ostatnio prześladuje:) a w Twoim wydaniu przekonała mnie w 100% Teraz tylko się zebrać i zrobić;) zpisuję

  • Arvén pisze:

    Że to jest ta słynna…zupa NIC? Kurczę, wieki temu utrwaliła mi się w dziecięcej podświadomości jako chyba cienki rosołek na gwoździu z marnymi ziółkami, a tu taki wypaśny deser…chyba pokocham zupę nic 😉

    • Bee pisze:

      Gdyby wcześniej ktoś kazał mi zgadywać, co to, chyba też strzelałabym w cienki rosołek. No bo to „nic” nie kojarzy się najlepiej.

  • Naprawdę smacznie wygląda! I chyba zmienię zdanie o Polsce skoro taki deser nazywa się „zupa nic”. Przecież to szlachetny deser!

  • ależ pyszności i do tego tak pięknie sfotografowane! 🙂 Dziękujemy za kolejne rewelacyjne zdjęcie!