Bezy z kremem makowym powstały specjalnie z myślą o wigilijnej kolacji, którą chciałam zakończyć słodkim, ale lekkim deserem. Nawet jeśli dania wigilijne są postne a na stole stawiamy mniej niż tradycyjne 12 potraw, wszytkie razem składają się na jedną z obfitszych kolacji, jakie zjadamy w ciągu całego roku. Choćbym jednak pękała w szwach, nie potrafię sobie odmówić na zakończenie czegoś słodkiego. A nie znam lżejszego i słodszego deseru od bezy. Żeby choć częściowo dochować wierności tradycji, ozdobiłam je kremem z białego maku i kandyzowanymi cytrusami. Użyłam kumkwatów, ze względu na ich niewielki rozmiar, ale można wykorzystać inne cytrusy lub po prostu kandyzowaną skórkę pomarańczową.
Bezy z kremem makowym i kandyzowanymi kumkwatami
6 porcji
bezy:
- 75 ml białek (mniej więcej z 2 sporych jajek)
- 110 g (1/2 szklanki) drobnego cukru
- opcjonalnie: 1 łyżeczka skrobii kukurydzianej
- 1 łyżeczka octu
dodatki:
- krem makowy
- kandyzowane kumkwaty
Rozgrzej piekarnik do 150˚C.
Białka na bezy ubij mikserem w czystej i suchej misce. Gdy piana będzie biała, ale jeszcze miękka, dosypuj powoli cukier, cały czas ubijając białka, aż piana zrobi się sztywna, lśniąca i będzie zachowywać nadany jej kształt. Na koniec wymieszaj ze skrobią kukurydzianą (jeśli chcesz) i octem.
Na blachę połóż papier do pieczenia i wyłóż na niego łyżką 6 małych, okrągłych bez (możesz też użyć rękawa cukierniczego do wyciskania). Wstaw do piekarnika i natychmiast obniż jego temperaturę do 120˚C. Piecz 1-2 godziny, w zależności od tego, czy chcesz mieć bezy z miękkim środkiem, czy całe chrupiące. Po upieczeniu, dosusz bezy w ciepłym piekarniku, przy uchylonych drzwiczkach.
Bezy udekoruj kremem makowym i kumkwatami. Jeśli chcesz, polej odrobiną syropu pozostałego po kandyzowaniu kumkwatów.
Nawet niewielka ilość tłuszczu w misce lub na końcówkach do ubijania uniemożliwi ubicie sztywnej piany, więc obie te rzeczy powinny być czyste, a białka nie mogą zawierać nawet śladowych ilości żółtka.
Dla ułatwienia narysuj sobie na papierze 6 jednakowych okręgów, ale nie zapomnij odwrócić go na lewą stronę przed nałożeniem piany, w przeciwnym razie rysunek odciśnie się na spodach bez.
Bezy można przechowywać przez kilka dni w szczelnie zamkniętym pojemniku.
***
Krem makowy z białego maku
- 1 łyżka białego maku
- 1 łyżka cukru
- 1/2 łyżeczki oleju z orzechów włoskich
- 1/2 szklanki śmietanki kremówki
- 50 g białej czekolady
- opcjonalnie: 1 łyżka syropu z gotowania kumkwatów, do polania bez
W moździerzu utrzyj mak na gładką masę z cukrem i olejem orzechowym.
Ubij śmietankę na sztywno.
Białą czekoladę połam na kawałki, włóż do metalowej miski i rozpuść w kąpieli wodnej, stawiając miskę na garnku z gotującą się wodą (na bardzo małym ogniu, a dno miski nie powinno dotykać wody). Mieszaj czekoladę, a gdy się rozpuści zdejmij miskę z garnka. Rozpuszczoną czekoladę wymieszaj najpierw z utartym makiem, następnie z bitą śmietaną.
Bezpośrednio po zrobieniu krem makowy będzie dość miękki. Jeśli chcesz, by szybko zgęstniał, postaw miskę z kremem w drugiej, nieco większej i wypełnionej lodem. Mieszaj krem, przez kilka minut, aż krem schłodzi się i zgęstnieje.
***
Kandyzowane kumkwaty
- 5-6 kumkwatów
- 1/4 szklanki wody
- 1/4 szklanki cukru
Kumkwaty umyj, osusz, pokrój na plasterki. Smaż w syropie przez 15-20 minut, tak jak skórkę pomarańczową, ale bez wstępnego gotowania.
Wspaniałe!
Pyszna kolorystyka.
Czy to śniegowe reminiscencje?Czy świąteczne po prostu klimaty?
Klimatycznie i to bardzo 🙂
Cudowne! Taka świąteczna wariacja na temat Pavlovej. Mniam!
Może masz ochotę dodac ten deser do mojego konkursu?
Skads to znam: tez nie potrafie odmowic deseru 🙂 A takiemu nie oparlabym sie na pewno!
skąd masz biały mak?!?
🙂
uprzedzam, że rozpoczynam poszukiwania biletów na loty w kierunku wschodnim ;)))
Stęskniłam się za bezami! Pycha, pycha!
B. lubię pavlovas, a takie mini – tym bardziej. Z takim kremem i kumkwatem jeszcze nie jadłam.
Amber – i jedno, i drugie 🙂 Przede wszystkim święta, ale chciałam żeby było biało, bo za śniegiem tęsknię – popadał lekko w zeszłym tygodniu, ale nie utrzymał się długo…
Kamila – czyli udało mi się? 🙂
Tu-tusia – właśnie starałam się „powariować” 😉
Maggie – no, obiad bez deseru się nie liczy, prawda?
Anoushka – ze sklepu 😉 Z indyjskimi przyprawami (leżał na półce obok kardamonu, czarnuszki i gorczycy!). Jak już znajdziesz te bilety, to kupuj! Tu jest bardzo fajnie, tylko nie wszyscy to wytrzymują 😉
Sue – ja też! Letnie z bitą śmietaną i truskawkami są niezastąpione, ale i zimą można coś wykombinować.
Aniu – też wolę maluchy, bo da się je zjeść nie robiąc przy okazji totalnej masakry 🙂